Informacja o katastrofie pod Smoleńskiem była dla mnie prawdziwym wstrząsem. I nie tylko dla mnie: moi znajomi, sąsiedzi, koledzy – wszyscy byli wstrząśnięci. W takich chwilach człowiek uświadamia sobie, że wszystkie wojny polityczne, obrazy, konflikty, nieporozumienia i niezrozumienia – są tak błahe i haniebne. A życie człowieka jest tak kruche i znajduje się w rękach boskich. Na tle tragedii wszystko inne staje się nieważnym i miałkim. To jest właśnie katharsis – oczyszczenie łzami – który ciężko przeżyć i przyjąć, lecz który zmusza do zobaczenia wszystkiego i innym świetle i pozwala żyć dalej - jakoś inaczej, nie tak, jak wcześniej.
Nie ma sensu pocieszać ludzi, który doznali tak dużej straty. Ból z tego powodu, jak wiadomo, nie mija. Ja to rozumiem, ale odczuwam w tej chwili tylko jedno: chciałabym po prostu objąć wszystkich Polaków, wszystkich tych, kto płakał w dniach żałoby na ulicach Warszawy, kto w szoku zamarł u ekranów telewizorów, kto wyruszył do Moskwy ze straszną i ciężką misją – zabrać ciała krewnych i bliskich.
Nie rozumiem, co z tym ma wspólnego wysoka polityka... Cała ta historia - to tragedia nie polityczna, lecz ludzka. I dla tego właśnie tak to boli i tak ciężko to znieść. Jeśli zrozumienie tego, że tysiące ludzi w całym świecie, w tym w Rosji, cierpią razem z Polakami, pomoże pogrążonym w smutku ludziom w Polsce przeżyć tą tragedię, byłabym szczęśliwa. W tych dniach moje serce jest razem z Polakami.